Dwie wizje. Dwa odmienne spojrzenia. Dwóch fotografów. Jedna ona.

To było bardzo kreatywne spotkanie! Z Tadeuszem znamy się od jakiegoś czasu wirtualnie. Rozmawialiśmy dużo na temat naszych doświadczeń w fotografii. Nareszcie nadszedł czas by poznać się na żywo. Ile spadło nam kłód po drodze, wiemy już tylko my, ale przecież nie to należy rozpamiętywać, a cieszyć się z efektów naszego fotospotkania.

Tadeusz wraz ze swoją córką, dziesięcioletnią modelką, przejechali ponad 200 km bym mogła z nimi popracować. To dla mnie duże wyróżnienie i zaszczyt.

Amandka, imienniczka mojej córki 😉 , pozuje już jak profesjonalna modelka. Praca z taką dziewczynką to czysta przyjemność. Ami nie jest modelką tzw. jednej miny. W jednej chwili potrafiła z groźnej diablicy przemienić się w rozkoszną dziewczynkę. Razem z jej tatą biegaliśmy dookoła, stale przenosząc się w nowe miejsca. Młoda modeleczka była bardzo wyrozumiała i co najważniejsze, widać, że lubi to co robi 🙂 ,a chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że to najważniejsze 😉

Tadek wychowany jest w czasach fotografii analogowej, nieco odstraszyło go dłubanie ołówkiem z lupą w ręce, bo tak retuszowało się wówczas zdjęcia na kliszy dla klientów… Miłość do fotografii jednak nie ustała, a z zamiłowania do motocykli zajął się także fotografią sportową.
Obecnie tworzy portrety, głównie czarno-białe. Jak sam mówi, czuje, że to swoisty powrót do prac analogowych.
Wszystkie poniższe prace bw są jego autorstwa. Całość w kolorach jest moja. Wierzę, że dla potencjalnego widza/czytelnika ukazaliśmy ciekawe zestawienie naszego odmiennego widzenia :).

Z Ami bawiłyśmy się w Anioły i tę historię poznacie w osobnym poście :). Starałam się bowiem stworzyć kolejną opowieść.
Poza tym Ami odegrała rolę Pani Jesieni. Do twarzy jej z czerwienią. Zresztą popatrzcie sami, w czym nie jest jej do twarzy? 😉
Nie mogę napatrzyć się na te cudowne rysy. Olbrzymie czarne oczy, niewiarygodne usta, te piękne włosy! Sama natura. Wróżę jej przyszłość w modelingu 😉

Po zabawie przy skałkach, fontannie, w lasku, na ziemi i w liściach… przyszedł czas na trzecią stylizację. Tym razem mama uczesała ją w koka, a z magicznego kuferka skarbów wybrałyśmy okularki i marynarkę w pipetkę. Przed pałacowymi drzwiami i na kamiennych schodkach powstały kadry w stylu: zawstydzonej uczennicy z książką.

Wracałam z znakomitym humorze. Wiedziałam bowiem, że w aparacie jest wiele udanych zdjęć… mimo że prosto z sesji pojechałam…. do szpitala na odział ratunkowy. Nic wielkiego, ale zdjęcia, które widzicie powstały po raz pierwszy… widziane przeze mnie jednym okiem 😉

 

 

 

 

 

 

Related Post

Podziel się